Witam serdecznie!
Ponieważ mamy okres karnawału, a w tym czasie częściej dochodzi do towarzyskich spotkań, podczas których całkiem miło coś przekąsić, to proponuję kontynuować temat tapasów, który wydaje się być tematem rzeką. Jeżeli ktoś miałby ochotę wrócić do wcześniejszych opowiadań o hiszpańskich tapas barach i ich menu, to zapraszam do przeczytania poprzednich postów (klik 1, klik 2). A zatem wracając do hiszpańskich zwyczajów, warto wspomnieć, że mieszkańcy Półwyspu Iberyjskiego nie spotykają się tak często na prywatkach jak my Polacy. Kiedyś nawet spotkałam się ze stwierdzeniem, że jeżeli ktoś przykładowo organizuje urodziny u siebie w mieszkaniu/domu, to znaczy, że brakuje mu pieniędzy. Jednak z tym stwierdzeniem trudno mi się zgodzić widząc jak wygląda hiszpańskie przyjęcie urodzinowe wśród tutejszej młodzieży i młodych pracujących 20-30 latków. A mianowicie, kiedy jesteśmy zaproszeni na takie urodzinowe spotkanie, to najczęściej dostajemy informację w jakiej restauracji/barze będzie się ono odbywało, grupka osób często zaproponuje nam składkę na grupowy prezent, a zjawiając się w lokalu najczęściej zostanie nam przedstawione menu (czasem menu grupowe w którym jest już ustalona cena za całe przyjęcie od osoby np. 25 euro od łebka), a rachunek końcowy (grupowy) zostanie podzielony na równe części (bez zwracania uwagi na to, za ile kto zjadł:)) i oczywiście każdy zapłaci za siebie (solenizant nie stawia!). Czasem warto mieć taką wiedzę, aby nie poczuć się nieswojo, początkowo może dziwić, szczególnie, że w naszej kulturze (tak mi się wydaje) solenizant najczęściej chce postawić swoim gościom przynajmniej po kuflu piwa, kieliszku wina czy innym drinku (jeżeli oczywiście nie urządza domowego przyjęcia).
A wracając do hiszpańskich tapasów, dzisiaj coś bardzo urokliwego, czyli ciepła kanapka z sadzonym jajeczkiem przepiórczym i papryczką de Padrón, a do niej szklanka zimnego piwka lub kieliszek wina. Tutaj (w Elche) tego typu przekąska (również świetna przystawka) występuje pod nazwą montadito, ale z uwagi na wykałaczkę, która w nich siedzi, mogłaby być zaliczona również do pinchos (informacje na temat nazewnictwa tapas podawałam we wcześniejszym poście klik-tutaj).
Potrzebne składniki:
- pszenne bułeczki
(może być bagietka, sztangielki itp.)
- plastry chudego, gotowanego boczku
(może być też bekon lub szynka)
- jajeczka przepiórcze
(hiszp. huevos de codorniz, 1 lub 2 na 1 kanapkę, w zależności od wielkości bułeczki)
- papryczki Pimiento de Padrón lub zwykła papryka
(upieczone w piekarniku lub z patelni, pisała o nich Ariadna klik-tu)
- salsa rosa lub inny sos
- ewentualnie zielone dodatki: sałata, ogórek itp.
- sól, pieprz
- masło i oliwa do smażenia
Przygotowanie:
Bułeczki kroimy na połówki, przygotowujemy sos według przepisu, który opublikowałam tutaj-klik. Następnie podpiekamy papryczki, jeżeli nie mamy dostępu do papryczek de Padrón, można je zastąpić kawałkami zwykłej, lekko podpieczonej na oliwie papryki. Na połówki pieczywa kładziemy plaster boczku/szynki/bekonu i podpiekamy je przez chwilkę w piekarniku (wędlina powinna się lekko podgrillować, a pieczywo ma być chrupiące), w tym czasie na patelni rozgrzewamy masło z dodatkiem oliwy i przygotowujemy sadzone jajka przepiórcze (zajmie to około 2 min). Podgrzane kanapki wyjmujemy z piekarnika, polewamy sosem (sos można też dodać na samym początku, przed podpiekaniem), pod plaster wędliny opcjonalnie wkładamy liść sałaty/plastry ogórka (nie robi się tego wcześniej, ponieważ w trakcie podpiekania jarzyny sflaczałyby), a na sam wierzch wykładamy sadzone jajeczko, całość ozdabiamy podpieczoną papryczką, którą zwinnie mocujemy przy pomocy wykałaczki. Jajeczka prószymy solą oraz pieprzem i gotowe. Taki sposób przygotowania, pozwala nam w tym samym czasie podać całą tacę ciepłych montaditos.
* Jeżeli takie kanapeczki przygotowujemy dla mniejszej ilości osób, możemy to robić spokojniej i wtedy najpierw podgrzewamy same bułeczki (solo), w tym czasie na jednej patelni podsmażamy wędlinę i sadzimy jajeczka (2 pieczenia na 1 ogniu) i kiedy bułeczki są już ciepłe, smarujemy je sosem, wykładamy liść sałaty, ciepły plaster boczku, na niego sadzone jajo i na koniec wcześniej opieczoną papryczkę.
Ps. Mam nadzieję, że te kolory nastroją pozytywnie tych, którym doskwiera zimowa aura.
Smacznego,
SWS
3 komentarze:
cudownie wygląda i tak pewnie smakuje! aż mi ślinka cieknie do monitora :)
ta zieleń papryczki jest genialna :)
pozdrawiam ciepło!
niesamowicie apetyczne!
pomysłowe przystawki;) i te piękne kolory- wiosenna zieleń papryczki i słoneczne jajeczko wyglądają cudownie
Prześlij komentarz