Karnawałowe róże kojarzą mi się głownie z dzieciństwem, wycinanie kółeczek w różnych rozmiarach jawiło się jako świetna zabawa. Szczerze mówiąc już od kilkunastu lat nie przygotowywałam tych chrupiących kwiatów, chrust pojawiał się zawsze i to kilka razy w karnawale, a o różach przypomniałam sobie w tym roku (taki oldschoolowy słodycz...). Jeżeli macie ochotę na karnawałową zabawę w kuchni, to zapraszam do wycinania, lepienia i koniec końców smażenia różyczek.
Ciasto przygotowujemy wg sprawdzonego przepisu na faworki z Kuchni Polskiej, który pojawił się już jakiś czas temu (klik-tutaj), a jeżeli już mowa o chruście, to zachęcam również do wypróbowania receptury na kolumbijskie faworki, taki międzynarodowy karnawał.
Potrzebne składniki:
(Jeżeli planujemy imprezę na większą ilość osób, najlepiej przygotować ciasto z podwójnej porcji.)
-20 dkg mąki
-3 żółtka
-szczypta soli
-3-4 łyżki gęstej śmietany 18 %
-1 płaska łyżeczka proszku do pieczenia
-1 lub 2 łyżki spirytusu
(Jeżeli nie mamy w barku tak mocnego spirytusu to proszę zastąpić go np. wódką. ALKOHOL sprawi, że faworki nie napiją się zbyt dużo tłuszczu, dzięki czemu będą zdrowsze i smaczniejsze.
-50 dkg tłuszczu do smażenia
(ja używam najczęściej margaryny palmy lub oleju np. kujawskiego, wlewam go do odpowiedniego garnka, tak aby za jednym razem móc piec ok 3-4 większych faworków)
-10 dkg cukru pudru do posypania
(ewentualnie wanilia lub cukier waniliowy)
-wiśnie z zalewy/wiśniówki/konfitury
-1 ziemniak :)
Ziemniaka obieramy i kroimy na plastry, kiedy zaczynamy grzać olej, wrzucamy plaster, i tak podczas całego pieczenia, wymieniamy plaster ziemniaka, kiedy poprzedni już jest ciemny; dzięki temu olej nie spali nam się za szybko!
Przygotowanie:
Mąkę wsypujemy do miski lub na stolnicę, mieszamy ze śmietaną, robimy zagłębienie, wrzucamy żółtka, szczyptę soli, proszek do pieczenia.
Wszystkie składniki mieszamy razem, dolewamy spirytus i wyrabiamy ciasto na jednolitą masę (staramy się nie mieć grudek, ciasto możemy kilka razy rzucić z małej wysokości na stolnicę) - ciasto powinno mieć gęstość ciasta kluskowego.
Wszystkie składniki mieszamy razem, dolewamy spirytus i wyrabiamy ciasto na jednolitą masę (staramy się nie mieć grudek, ciasto możemy kilka razy rzucić z małej wysokości na stolnicę) - ciasto powinno mieć gęstość ciasta kluskowego.
Kiedy ciasto jest już dobrze wyrobione (aby to zweryfikować przecinamy je nożem na pół i sprawdzamy czy nie ma w nim żadnych grudek, kolor powinien być jednolity) dzielimy je na porcje i wałkujemy dość cienko, starając się nie podsypywać zbyt dużo mąką (z mojego doświadczenia wynika, że im cieniej wywałkujemy ciasto, tym bardziej kruche różyczki otrzymamy).
*Przed wywałkowaniem, ciasto możemy jeszcze kilka razy wybić wałkiem, co sprawi, że na powierzchni różyczek/faworków pojawi się więcej pęcherzyków powietrza.
Przygotowujemy 3 szklanki/kieliszki/foremki o różnej średnicy (u mnie: szklanka, literatka, malutki kieliszek) i z wywałkowanego ciasta wycinamy kółka. Następnie składamy 3 krążki (od największego do najmniejszego), dociskamy je w środku (tak, aby dobrze się zlepiły) i nacinamy 3 -warstwowy "zlepek" (nie dochodząc do środka). Druga szkoła mówi o pierwotnym nacięciu kółeczek i składaniu ich tak, aby nacięcia na poszczególnych krążkach nie pokrywały się (ta metoda zajmuje troszkę więcej czasu, ponieważ każde kółeczko musimy naciąć indywidualnie). Najlepiej wypróbować obie metody. Teraz już tylko rozgrzewamy tłuszcz i smażymy róże na złoty kolor z 2 stron. Wyjmujemy na papierowy ręcznik, odsączamy z tłuszczu i kiedy lekko przestygną posypujemy cukrem pudrem, a środki ozdabiamy wisienką.
Smacznego,
SWS
2 komentarze:
nigdy jeszcze nie robiłam karnawałowych róż, pięknie Ci wyszły
Bardzo ładne Wyszły! Ja też miałam długą przerwę, ale w zeszłym roku zrobiłam. Pyszne są!
Prześlij komentarz